środa, 5 listopada 2008

Zmiany projektowe







Rozpoczęcie inwestycji zostało przesunięte na wiosnę, stąd mamy czas na prace koncepcyjne i projektowe. Ostatecznie zaakceptowany został nowy kształt dachu i widok frontu domu. Nie podzieliłem zdecydowanej opinii duetu projektantów o przewadze nowego wyglądu nad poprzednim ale względy praktyczne są dla mnie istotniejsze, a zachwyty nad formą mam nadzieję nastąpią, jak zobaczę dom wybudowany. Przemek i Ola dopracowują projekt a ich wizyty we Wrocławiu i moje w Warszawie umożliwiły dyskusje i uzgadnianie stanowisk. Nowy kształt domu to przede wszystkim uproszczenie stolarki , która jest zasadniczym elementem architektonicznym, to łatwiejsze mocowania zewnętrznych żaluzji przeciwsłonecznych , które zastąpiły rolety. Na pierwszy ogień dyskusji wzięty został pokój video i kwestia okna , które tam się pojawiło. Przemek chciał aby na frontowej elewacji pojawiło się duże okno ( witryna ?) na całą szerokość pokoju. Ja oponowałem gdyż nie chcę mieć ekranu projekcyjnego w świetle okna. Rzeczywiście elewacja przednia budynku z takim dużym oknem wyglądałaby bardziej efektownie, ale otwarcie domu na ulicę i sąsiada nie jest wskazane i rodzi komplikacje z aranżacją pomieszczenia. Ostatecznie okno ( witryna ?) zostało zmniejszone do połowy ściany, ekran stały będzie po drugiej niższej stronie pomieszczenia . Przemek pokonał moje obiekcje odnośnie zastosowania drewna na elewacji i ustaliliśmy, że poziome deski pojawią się na bramie garażowej , elewacji we wnęce frontowej oraz na ścianie pokoju video od strony tarasu. Bez wątpienia oznacza to, że chce znaleźć mi zajęcie - malowanie elewacji - abym zbyt często nie odwiedzał ich w Warszwie. Teraz dywagujemy nad szerokością witryn szklanych na ścianie od strony tarasu - czy mają być zgodne z modułem 120cm , czy 240cm , w którym module mają być mieszczone drzwi na taras z pokoju dziennego oraz markiza zacieniająca taras w dni słoneczne, pod którą będę jadał pyszne śniadanka. Wykonałem odręcznie projekt pokoju video , który w zakresie barku został zmodyfikowany przez Przemka - i aranżacja jest już prawie dopracowana. Barek w pokoju video prezentuje się okazale, więc przeniesienie parapetu kuchennego z Berberysowej ma szansę powodzenia. Przemek zaproponował i rozmieścił świetliki w dachu tak aby nie było ciemnych pomieszczeń w domu. Bardziej atrakcyjnie wyglądają świetliki kopułkowe , ale solidniejsze i bardziej praktyczne wydają się być świetliki firmy Velux , prostokątne, o konstrukcji jak okna dachowe , z hartowaną szybą, a nie plastikową kopułką. Wciąż do ustalenia jest bardzo wiele detali, ale krok po kroku będziemy je rozwiązywali.
Ja skupiam się teraz nad dywagacjami na temat instalacji teletechnicznych, elektrycznych i audiowizualnych. Wstępną koncepcję systemu dźwięku multiroom z zastosowaniem serwera muzycznego mam. Rozmyślam nad systemami automatyki do rolet, regulacji temperatury w pomieszczeniach, oświetlenia i regulacji oświetlenia , kamer podglądu otoczenia domu, interkomu do bramy, sygnalizacji otwarcia bramy i drzwi w domu , systemu alarmowego, zintegrowanego systemu sterowania. Muszę podjąć decyzję w jakim stopniu chcę wykorzystać zintegrowany system sterowania , w jakim stopniu umożliwić podgląd i sterowanie zdalnie poprzez internet. Będę chciał aby podgląd otoczenia domu z kamer był możliwy internetowo, włączenie , wyłączenie systemu alarmowego również - ale np. sterowanie ogrzewaniem czy oświetleniem wydaje mi się niepotrzebne. Na rynku znane są różne systemy automatyki dla "inteligentnego" domu - ale nie odpowiadają moim wymaganiom , lub są zbyt drogie abym się na nie zdecydował. Tak więc zima zapowiada się pracowicie, aby przed wiosną podjąc decyzje i zaprojektować wszystkie systemy. Prowadzę rozmowy z kolegą tenisowym - właścicielem dużej firmy budowlanej OZBUD i mam nadzieję na namówienie go do realizacji budynku.




niedziela, 5 października 2008

Jesień na Jarnołtowskiej




Jesień na Jarnołtowskiej była w tym roku szczególnie ładna.
Elżbieta pielgrzymowała po Izraelu i Jordanii a ja postanowiłem posadzić za płotem drzewa i krzewy , które zakupiłem oraz systematycznie zbierałem gruszki , których nadzwyczajna obfitość spowodowała problemy z dystrybucją. Zbierałem je systematycznie i obdarowywałem : zakład opieki nad upośledzonymi dziećmi w Żernikach, sąsiadów z Berberysowej , pracowników w firmie ProAUDIO-AVT, dzieci, babcię Helenę, Stawskich, znajomych, którzy mnie odwiedzili itd. Ponownie przekonałem się, że pozostawienie takich drzew owocowych na działce nie ma sensu gdyż nie ma co zrobić z taką ilością opadających owoców, które gniją pod drzewami - po prostu jak w socjalizmie klęska urodzaju.
W sobotę 27.09.2008 przywiozłem drzewka i krzewy, ziemię i narzędzia na działkę i zabraliśmy się z Supłem za sadzenie Supeł szalał na działce, obszczekiwał sąsiadów i okoliczne Burki ale również nie omieszkał się wytarzać w zgniłych gruszkach pod drzewami.
Efekt nasadzeń był dla mnie zadowalający, wypełniłem swoje marzenie wbicia sztychówki , posadziłem 2 brzozy, jarzębinę, bez w 3 kolorach. W kolejnym tygodniu dokupiłem jeszcze w Castoramie 3 krzewy pnących róż oraz krzew Ilex z czerwonymi kulkami. Jak widać na zdjęciu zainteresowała się tym również Elżbieta. Nasadzenia za płotem będą dla mnie również testem bezpieczeństwa okolicy - czy nie zostaną ukradzione / zniszczone. Na razie- odpukując - nic na działce nie zginęło ani nie zostało zniszczone.
Na początku października przyjechała na Berberysową pani Aneta Penar z Art Flora i przywiozła trzy koncepcie projektu ogrodu. Elżbieta uczestniczyła w oglądaniu / omawianiu - przy okazji pochwaliła się przed fachowcem swoimi dokonaniami w ogródku na Berberysowej. Koncepcje przedstawiane przez panią Anetę są interesujące , chcę jeszcze się zastanowić, przedyskutować je z Elżbietą , Olą i Przemkiem. W trakcie spotkania wypunktowanych zostało sporo uwag, oczekiwań , propozycji. Wariant pierwszy wydał nam się najbardziej udany. W ciągu miesiąca mamy przekazać swoje uwagi i pewnie stworzony zostanie mikst tych trzech propozycji oraz uwag Elżbiety , Przemka i Oli i będzie to podstawa do zlecenia wykonania projektu. Propozycje zostały narysowane na papierze, nie mam ich skanu, więc nie zostaną opublikowane. Zacząłem tez już wstępne rozmowy z firmami budowlanymi i instalacyjnymi , ale na razie nie ma odzewu, chociaż pozytywne jest to, że jak zobaczyli projekt i wizualizację budynku, to stwierdzili, że chętnie do takiego nietypowego obiektu się przymierzą

poniedziałek, 15 września 2008

Na razie łopata odłożona


Moje nadzieje na rozpoczęcie inwestycji jeszcze w tym roku zostały wstrzymane po rozmowie z Przemkiem i Olą . Po analizie projektu i wykonaniu wizualizacji doszli do wniosku, że nie pewni czy przygotowany projekt jest tym co chcieliby zrealizować. Ponieważ poważnie traktujemy całe przedsięwzięcie, a ja chciałbym zrealizować projekt, który będzie spełniał moje oczekiwania i będzie dobrą referencją dla Przemka i Oli wstrzymałem poczynania związane z poszukiwaniem wykonawcy i przesunąłem rozpoczęcie inwestycji na wiosnę. Umowa między nami jest taka, że przygotowują propozycje zmian, które dotyczyć mają głównie dachu i do końca grudnia definitywnie kończymy wszelkie prace projektowe , włącznie z wykonaniem projektu budowlanego, tak aby od początku roku można zacząć poważne rozmowy z wykonawcami. W opinii Przemka i Oli będą chcieli również nieco uprościć konstrukcyjnie dach , tak aby cały budynek nie był takim trudnym technicznie obiektem do zbudowania. Moja determinacja aby jednak w majestacie prawa wbić w tym roku sztychówkę w glebę Jarnołtowskiej zwróciła się więc w stronę ogrodu. Rozległość działki wydała mi się na tyle duża, że wykonanie wstępnych prac z tyłu działki oraz żywopłotu wokół działki , na znacznej długości płotu, wydawała mi się rozsądna - niech roślinki rosną , skoro nie będą kolidowały z budową. Zakupiłem kilka książek i broszur dotyczących ogrodów oraz program do projektowania. Program okazał się być zupełnie nieprzyjazny , stąd postanowiłem nie tracić na niego czasu - stratę 100 zł , bo tyle kosztował odżałowałem. Poszukiwanie projektanta, a być może również wykonawcy ogrodu, doprowadziły mnie do pani Anety Penar , właścicielki pracowni Art Flora z z pobliskiej ulicy Zemskiej. Pani Aneta na pierwszym spotkaniu wybiła mi z głowy racjonalnymi argumentami zaczynanie prac w tym roku. Ma przygotować 3 wstępne koncepcje ( koszt 400 zł) i jedna z nich lub mikst może być podstawą do wykonania projektu ( koszt 4000 zł ) oraz późniejszego wykonawstwa. Moja determinacja do tego aby coś jednak zacząć skończyła się na planach posadzenia kilku drzew za płotem od strony pól i w tym celu odwiedziłem polecany przez ET punkt sprzedaży roślin przy ogrodzie botanicznym, gdzie nabyłem 2 drzewa, a kilka następnych mam zamiar nabyć za 2 tygodnie ( bez , jarzębina, kasztanowiec amerykański ) i wygospodarować dzień na ich posadzenie. Zleciłem też wykonanie wstępnego kosztorysu na bazie istniejącego projektu - kosztorys wskazuje, że z pewnością nie będzie to obiekt "budżetowy" i trzeba być przygotowanym na ok. 1 mln zł kosztów budowy. Zacząłem tez zastanawiać się nad instalacjami i mam zamiar powysyłać zapytania ofertowe dotyczące instalacji wewnętrznych - głównie ogrzewania oraz poszukać firmy zainteresowanej wykonaniem stolarki aluminiowej , która będzie z pewnością kluczowym elementem domu.

niedziela, 14 września 2008

Pozwolenie na budowę

Termin przygotowania projektu budowlanego do złożenia w urzędzie i wystąpienia o pozwolenie na budowę przeciągnął się do końca lipca , ale ponieważ widziałem jak bardzo zajęty jest Przemek i Ola , nie miałem sumienia na nich naciskać. Mimo wrodzonej niecierpliwości nie naciskałem - zdawałem sobie sprawę , że dla nich są ważniejsze sprawy niż projekt Jarnołtowskiej.
Pod koniec lipca cała rodzina Kaczkowskich i Ola przyjechali do Żernik i przywieżli projekt , który wymagał uzupełnienia o podpisy branżystów, ponumerowania stron itp. zabiegów. Po ich wykonaniu zjawiłem się ponownie w Wydziale Ardzitektury UM Wrocławia i ponownie zawróciłem głowę E.F. , prosząc ją o popilotowanie tematu aby nie powtórzyła się historia z uzyskaniem warunków zabudowy. E.F. ma niestety pecha , że wybrała sobie takiego świadka instytucji swojego małżeństwa i pewnie z tego powodu cierpliwie mnie wysłuchała oraz z uśmiechem przyjęła moje nadzieje uzyskania pozwolenia na budowę do końca sierpnia. Dokumenty formalnie złożyłem i trafiłem do sympatycznej pani I.J., która obiecała przejrzeć dokumenty w czasie rzeczywistym i przekazać mi opinię, po wstępnym przejrzeniu projektu. W pierwszej kolejności należało uzupełnić brakujące podpisy ( urlopy branżystów) , wpisy stron w spisie treści itp., co było do wykonania bez problemu. Następne informacje były jednak mniej optymistyczne i zaskoczyły zarówno mnie jak Projektantów. Pierwsza, która doprowadziła mnie do stanu wrzenia to informacja, że warunki zabudowy nie mają klauzuli wykonalności ponieważ pani A.B. ( patrz post Zmagania ..odsłona pierwsza), z którą miałem nadzieję nie mieć więcej do czynienia, nie dopilnowała kompletacji zwrotek korespondencji , co powinna wykonać w lutym ( jest sierpień !). Nabrałem uzasadnionych podejrzeń, że p. A.B. ma zamiar na zawsze związać się z budową na Jarnołtowskiej, zapytałem więc wprost czy ma ochotę zostać muzą inwestycji czy może chce się ze mną ożenić , co będzie wymagało nieco zabiegów. Pani A.B. niestety nie określiła jakie są jej rzeczywiste zamiary. Jak zwykle rozbrajająco stwierdziła, że nie wie dlaczego jest jak jest, ale ilość spraw, którymi jest przywalona przekracza jej wątłe moce. Nakreśliła perspektywę złożenia reklamacji na poczcie , co może potrwać kilka miesięcy. Wyjście inne to jak poprzednio zdobycie oświadczeń wszystkich korespondentów , że korespondencję otrzymały. Lista była długa , ale dla ułatwienia na liście była Elżbieta i ja , tak więc przynajmniej dwa oświadczenia były łatwe do uzyskania. Próba żartobliwego nakłonienia p. A.B do tego żeby skojarzyła dwa fakty - to że skoro przedstawiam dokument, który od niej otrzymałem na moją logikę powinno być dowodem na to, że ten dokument otrzymałem - nie odniosło skutku i kolejny raz poczucie humoru p. A.B. okazało się rozbieżne z moim - albo oświadczenie, że dostałem albo reklamacja na poczcie. Oświadczenia zdobyłem w dwa dni i nie przeszkodził mi nawet fakt, że jedna z korespondentek, mieszkająca na końcu wsi Jarnołtów nie żyła już od kilku miesięcy. Po przekazaniu kompletu oświadczeń p. Zdankiewicz zobowiązała się kliknąć na pole " klauzula wykonalności " i to się stało. Mam nadzieję, że może teraz wyzwoliłem się już definitywnie spod skrzydeł mojego ulubionego urzędnika. Złożony projekt budowlany merytorycznie miał zdaniem p. I.J. sporo braków . Przemek i Ola twierdzili, że pierwszy raz spotykają się z takimi wymaganiami - ale skłoniłem ich do wykonania poprawek i uzupełnień , tak więc wycofałem projekt z urzędu i otrzymaliśmy 2 tygodnie na ich dokonanie. Przemek , mimo oporów natury formalnej wykonał poprawki , p. Łukasz Drobiński dokonał kilku dodatkowych uzgodnień i złożyłem projekt ponownie. Na koniec okazało się, że brakuje jeszcze projektu wjazdu z Jarnołtowskiej na działkę. Temat wydaje się kompletnie teoretyczny, gdyż wobec braku chodnika i krawężnika nie da się tego zjazdu wykonać w sposób cywilizowany , ale kolejny projektant miał zajęcie, a koszty wzrosły o 500 zł. Po ostatecznym złożeniu egzemplarzy projektu p. I.J. potwierdziła, że są kompletne i decyzja o pozwoleniu na budowę powinna być wydana szybko. Rzeczywiście po kilku dniach na początku września otrzymałem przesyłkę z Wydziału Architektury UM Wrocław z fundamentalną decyzją o pozwoleniu na budowę. Telefonicznie podziękowałem p. I.J. i E.F. za sprawne działania i sprawa rozpoczęcia budowy stała się formalnie możliwa.
Jak czytelnicy zauważą po interwencji E.F. , wbrew swojej woli zaszyfrowałem nazwiska urzędników z którymi miałem do czynienia - patrz komentarz do postu " Zmagania z urzędami ..." Powtórna histeryczna reakcja E.F. spowodowała moje zdziwienie, ale dalej ją lubię -już chyba wbrew jej woli.

wtorek, 12 sierpnia 2008

Projekt budowlany

















Prace nad projektem budowlanym , koniecznym do uzyskania pozwolenia na budowę zobowiązało się wykonać - na bazie uzgodnionej koncepcji, duo projektantów Przemek ( kierownik) i Ola (siła robocza i fachowa). Ustaliliśmy termin koniec czerwca jako spokojny termin złożenia projektu w ulubionym Wydziale Architektury Urzędu Miejskiego. Nasze dyskusje na temat ostatecznego rozkładu pomieszczeń, drzwi, dostępu do pomieszczeń , przeszkleń , świetlików w dachu itp. zostały uwieńczone sukcesem, czyli rzutem jak na rysunku będącym załącznikiem. Przemek dobrał grupę branżystów - konstruktora, projektanta z uprawnieniami , instalatora , elektryka itp., którzy mieli wykonać części branżowe i uzgodnienia potrzebne do projektu budowlanego. Kontrowersje wzbudzał dach - jego kształt i rodzaj, ale ostatecznie zostało to uzgodnione i prace ruszyły. W międzyczasie wykonane zostały odwierty i ekspertyzy geologiczne, aby wiadomo było na jakim terenie będzie stał budynek. Generalnie z Przemkiem ustaliłem, że składamy projekt przygotowany w wersji minimalistycznej potrzebnej do wydania pozwolenia na budowę , a w zimie będziemy go dopracowywać i uszczegółowiać. Miałem nadzieję, że w 2008r. wykonam fundamenty i konstrukcję żelbetową budynku - o ile znajdę wykonawcę. Z p. Łukaszem Drobińskim projektantem części wodno kanalizacyjnej i ogrzewania ustaliłem szczegóły instalacji. Wiem, że będę chciał wybudować dom w wersji energooszczczędnej i ekologicznej ( ale bez ortodoksji) , stąd moja decyzja o zastosowaniu pompy ciepła z wersją chłodzenia , być może paneli słonecznych, rekuperatora do wentylacji wymuszonej itp. Pan Łukasz zaproponował zastosowanie grzejników podłogowych firmy Yaga z wymuszonym obiegiem powietrza. Grzejniki podłogowe z wymuszonym obiegiem powietrza , mimo znacznych kosztów zakupu wydają się dobrym rozwiązaniem. Oglądałem je w Warszawie w sali prezentacyjnej firmy ANB, którą znam z innej aktywności - konferencyjnej. Wykonywanie projektu lekko się przeciągnęło i był gotowy na koniec lipca. Po perypetiach związanych z jego składaniem, podpisami projektantów, numerowaniem stron itd. był gotowy i postanowiłem niezwłocznie zjawić się z nim w urzędzie.

wtorek, 22 lipca 2008

Zmagania z urzędami - odsłona pierwsza

Wiedziałem, że zmagania z urzędami to będzie trudna i czasochłonna część inwestycji. Niestety potwierdziło się to w całej okazałości.
Uzyskanie warunków przyłączenia do sieci energetycznej okazało się tylko czasochłonne. Po złożeniu wymaganych dokumentów na początku maja 2007 i kilkunastu telefonach temat został załatwiony i warunki otrzymałem w maju 2007. Z MPWiK poszło jeszcze sprawniej , dokumenty o warunkach przyłączenia i zapewnieniu dostawy wody złożyłem na początku marca 2007 a na początku kwietnia 2007 otrzymałem stosowny dokument.
Największe problemy pojawiły się jednak w kontaktach z urzędnikami Wydziału Architektury Urzędu Miasta Wrocław. Opinie przekazywane pocztą pantoflową o Wydziale Architektury UM nie nastrajały optymizmem, ale jestem przyzwyczajony do trudnych spraw i zbiegów wyjątkowo niekorzystnych okoliczności.
Zacząłem od Biura Rozwoju Miasta , gdzie dowiedziałem się, że w obrębie Jarnołtów aktualnie przygotowywany jest Plan Zagospodarowania Przestrzennego. Pierwszy hamulec został zaciągnięty. Jest to stan oczywiście najgorszy z trzech możliwych. Gdy nie ma planu i nie jest rozpoczęte opracowywanie - jest O.K. , jest plan zagospodarowania - przypadek idealny. Ja oczywiście trafiłem na najgorszy i panie, z którymi rozmawiałem, od razu uświadomiły mnie, że z definicji wszelkie decyzje zostają wstrzymane na min. 12 miesięcy, co potem to się zobaczy. Przypadek sprawił., że bezpośrednio przed wizytą trafiłem na artykuł dokładnie opisujący podobne sytuacje , w którym radzono aby się nie poddawać takim urzędniczym "uproszczeniom", i że decyzja wstrzymująca decyzję o wydaniu warunków musi być szczegółowo uzasadniona, a nie wydana z "rozdzielnika". Ponieważ Panie urzędniczki poinformowały mnie , że Jarnołtów to obszar zabudowy rezydencjalnej to ja im uwiadomiłem, że chcę tam postawić dom a nie fabrykę, na działce, która nie może kolidować z niczym , więc taką decyzję o wstrzymaniu decyzji natychmiast zaskarżę. Panie stwierdziły, że wobec takiej determinacji petenta muszą temat skonsultować z kierownictwem. Po kilku dniach były już zdecydowanie bardziej przyjazne i stwierdziły, że faktycznie nie ma podstaw do wniosku o wstrzymanie decyzji.
Podanie i załączniki do wydania warunków zabudowy złożyłem w lutym 2007 . Dokumenty trafiły do najbardziej beznadziejnego duetu urzędniczego z jakim do tej pory miałem do czynienia. Sympatycznej, młodej i kompletnie niekompetentnej i na dodatek wątłego zdrowia A.B. oraz jej szefowej C.D. Rozpoczął się więc pingpong uzupełnień dokumentów, informacji, że jedna jest chora więc sprawa czeka, po wyzdrowieniu druga jest chora , więc sprawa czeka, jak obie są zdrowe to jedna jest na zasłużonym urlopie , a jak powraca to idzie druga i tak w koło Macieju. Monotonię wyjaśnień argumentujących brak decyzji z powodu choroby czy urlopu uzupełniały nieobecności z powodu szkolenia. Kolejne miesiące to oczekiwanie na odpowiedzi na pisma ze wszystkich możliwych instytucji , które musiały się wypowiedzieć w tej sprawie włącznie z dowódcą Wojsk Lotniczych, ze względu na niedalekie lotnisko. Nawet przypadkowo spotkana w Urzędzie Architektury E.F., którą poprosiłem o interwencję rozłożyła ręce w geście wskazującym na przypadek zupełnie beznadziejny. Po rozlicznych telefonach ponagleniach, prośbach w październiku dostałem kuriozalne pismo, w którym wskazane duo informuje mnie, że budynek, który chcę postawić "nie stanowi kontynuacji cech zabudowy obszaru analizowanego". To wywołało u mnie furię, gdyż w Jarnołtowie nie ma 2 identycznych budynków!! Są więc parterowe z płaskim dachem, piętrowe z kalenicą równoległą do drogi , prostopadłą do drogi, kostki 1-2 piętrowe z płaskim dachem itd. Zrobiłem więc kilkanaście zdjęć dzieł architektury z okolicy , zabrałem księgę Conterporary Houses i położyłem to wszystko na biurko p. C.D., która podpisała to kuriozalne pismo. Poprosiłem Panią C.D. aby wskazała mi , który z domów stojących w okolicy jest jej ideałem , do którego mam się dostosować i zaproponowałem przejrzenie dzieła z nowoczesnymi projektami domów. Jak można się było spodziewać wywołało to gwałtowną i mało przyjazna reakcję p. C.D. Następnym krokiem była więc interwencja u dyr. G.H. , któremu przedstawiłem całość tematu, który wydał się zaskoczony działaniami urzędniczek i obiecał interwencję w celu przyspieszenia wydania decyzji. Przyspieszenia jednak nie było i minęło kilka kolejnych miesięcy nieobecności, chorób, szkoleń, urlopów itd. W końcu w lutym 2008 - a więc po roku od złożenia p. A.B. obwieściła mi, że jestem szczęśliwcem , bo decyzja będzie lada dzień. Pozostało jeszcze czekać na podpis osoby, która dziwnym zbiegiem okoliczności była na urlopie, chorobie czy szkoleniu. Załatwienie oświadczenia kilku osób z grona niezainteresowanych, od których nie przyszła zwrotka, że dostali pisma z informacjami o moich planach. W końcu z datą 27.02. dostałem wyczekiwaną decyzję, w której urzędniczki zmieniają nieznacznie wymiary domu jako listek figowy swoich poczynań trwających rok! Decyzja o warunkach zabudowy zawiera wykluczające się warunki odnośnie wysokości domu i nawet za namową Oli starałem się ten oczywisty fakt przedstawić p. A.B. aby wybadać czy byłaby skłonna ten błąd skorygować. Beznadziejność zabiegów tak skomplikowanych jak nr faxu czy adres mailowy, w połączeniu z odpowiedzią, że dostałem zgodę na dach płaski, ale to co w mojej błędnej ocenie jest sprzeczne ma wymusić aby dach nie był płaski spowodowało, że dałem sobie spokój. Decyzja o warunkach zabudowy stała się podstawą do poważnego zabrania się za projekt domu w zakresie potrzebnym do uzyskania pozwolenia na budowę.
Jak czytelnicy dostrzegą imiona i nazwiska Urzędników zostały zaszyfrowane na wyrażne życzenie E.F. , którą dalej darzę bezinteresowną sympatią i zrobiłem to mimo, że zupełnie nie zgadzam sie z jej argumentacją!!!!

poniedziałek, 21 lipca 2008

Pierwsze przymiarki


Po zakupie działki w Jarnołtowie zacząłem zastanawiać sie jaki dom chcę tam wybudować i jakie wstepne założenia przedstawię projektantowi. W kwestii projektantów mój wybór był jednoznaczny - rodzinne duo młodych i zdolnych architektów czyli Przemek ( kierownik) i Ola. Od razu wiedziałem, że współpraca z takim inwestorem jak ja nie będzie dla nich łatwa. Wiedziałem też , że trzeba będzie jasno określać i rozsądnie uzasadniać co może być przedmiotem dyskusji i rozważań, a co nie może być dyskutowane, wobec moich doświadczeń , oczekiwań i wizji.
Pierwsze rozmowy z kierownikiem projektu Przemysławem K. i wizjonerska Olą T. uzmysłowiły mi, że skrzyżowanie domu atrialnego parterowego z dworkiem polskim i dachem z piękną dachówką ceramiczną jest passe i stąd nie jest przez nich do zrealizowania. Projektanci aby poprzeć swoje stanowisko zakupili mi nawet księgę pt. Contemporary Houses , gdzie mogłem podziwiać wizje nowoczesnych domów od Alaski po Nową Zelandię. Rzeczywiście wizja dworku polskiego nie była dominująca i w ten sposób pokonałem pierwszą psychologiczną barierę - marzenie o domu z dachem spadzistym z dachówką ceramiczną odłożyłem do lamusa. Wybłagałem jedynie aby postarali się o to aby dach nie był całkowicie płaski. Następnie na planie działki narysowałem moją koncepcję rzutu domu zawierającego wewnętrzne atrium , 2 gabinety / sypialnie gościnne , sypialnię zasadniczą , pokój dzienny z kominkiem oraz otwartą jadalnią i kuchnią, pokojem projekcyjnym audiowizualnym , 2 łazienkami, garażem. Koncepcja otwartego pokoju dziennego z jadalnią i kuchnią bardzo podoba mi się w domu naszych znajomych - Smykalów z Głogowa i bez wykupienia praw autorskich postanowiłem ten pomysł powielić. Miałem przy tym na uwadze trudności ze zorganizowaniem większego przyjęcia w domu na Berberysowej , gdzie gdy ilość biesiadników przekracza 6 osób to ciśniemy się niemiłosiernie w ciasnej jadalni , albo następuje rewolucja z przenosinami kanap i stołów.
Dwie łazienki , garaż na 2 auta to kolejne elementy, które wyrysowałem. Na koniec musiałem zdać sobie sprawę z tego, że wobec powyższych założeń opowieści o małym parterowym domku na starość są spełnione tylko w 2/3 tj. będzie to dom parterowy i na starość , ale z pewnością nie mały. Od razu przygotowałem się na pytania - kto to posprząta ?, jakie będą koszty eksploatacji ? itp. - ale wizja to wizja i niczego w tym względzie nie zmienię.
Pierwsza koncepcja, którą wyrysowałem to była litera c z tarasem w środku i doklejonym garażem. Pokazałem to kierownikowi Przemysławowi, który pokiwał głową ze zrozumieniem i po kilku dniach przysłał mi pierwszą wizję domu w kształcie litery T. Dziwię się do dzisiaj temu, że od razu na taką koncepcję przystałem. Mało tego od razu ją polubiłem.
Jest do obejrzenia - prawda, że dobra? Będę chciał to zrealizować , a czy w tym domu zamieszkamy - to następna trudna kwestia, której na tym etapie nie rozstrzygamy.

wtorek, 8 lipca 2008

Poszukiwania i kupno działki


Decyzja o budowie nowego domu implikowała działania związane z poszukiwaniem działki. Moje największe nadzieje dotyczyły działki na Komeńskiego, gdzie przecież mamy połowę starego bliżniaka na 1000 m2 działce. Niestety po pierwsze nasz dom rodzinny jest w skrajnie opłakanym stanie, i dla mnie ( votum separatum Oli) nie nadaje się do modernizacji na dom spełniający moje oczekiwania. Wykup działki od sąsiada zamieszkującego drugą połowę bliżniaka byłby rozwiązaniem idealnym , wówczas zburzenie starego domu i postawienie na dużej działce nowego domu byłoby 100% spełnieniem moich marzeń - niestety okazało się to nierealne . Sąsiedzi nie chcieli rozmawiać o sprzedaniu działki , stąd pomysł został zawieszony i co gorsza prawdopodobnie nie ma szans nigdy się urzeczywistnić. Do mediacji zaangażowałem nawet panią Władysławę, zwaną Bożenką - właścicielką niegdyś ( 40 lat temu) wiodącego na osiedlu sklepu spożywczego, a obecnie biura nieruchomości - równie zasiedziałą Żerniczanką jak autor. Pani Bożenka, przejęta moimi i swoimi nieskutecznymi staraniami o pozyskanie działki w Żernikach próbowała sprzedać mi atrakcyjną działkę w Gałowie, ale wiedziałem, ze rezystancja Elżbiety wobec planów budowy w tak "dziewiczym" terenie będzie nie do przezwyciężenia, stąd nie nabyłem działki w Gałowie.
Jeżdząc na rowerze w szeroko rozumianych okolicach Żernik , gdzie zdecydowanie chciałbym dalej mieszkać, od czasu do czasu trafiałem na tablice informacyjne o sprzedaży działek, ale kontakty ze sprzedającymi były na tyle zniechęcające, że nie widziałem sensu rozpoczynania poważnych rozmów.
W czasie jednej z wycieczek rowerowych na piwo do Karczmy Rzym zobaczyłem na płocie posesji w Jarnołtowie ogłoszenie o sprzedaży domu i dużej działki na jego zapleczu. Zapisałem telefon i nazwę agencji nieruchomości i okazało sie, że w sprzedaży pośredniczy biuro Grazyny Lityńskiej naszej świadek ślubnej. Rozpoczęliśmy więc rozmowy. Nie interesował nas zakup domu, tak więc zaproponowaliśmy Grażynie aby przekonała właścicieli do podziału działki na dwie części - jedną z domem i drugą zapleczową , z wjazdem od Jarnołtowskiej. Sprzedający - małżeństwo Magdalena i Adam Ciesielczuk przystali na naszą propozycję. Ustaliliśmy cenę gruntu na 168 640 zł , podpisaliśmy umowę przedwstępną 18.07.2006 r. , wpłaciliśmy zaliczkę i znany im geodeta zaczął procedurę podziału. Geodeta okazał się niestety bardzo niekompetentny i jego poczynania na tyle nieudolne, że procedura podziału i wszystkie formalności z tym związane wlokły się niemiłosiernie. Nasze naciski na Grażynę i właścicieli działki aby pogonili geodetę i zlecili to kompetentnej osobie nie przyniosły skutku, a czas płynął. W międzyczasie ceny działek zaczęły istotnie piąć się w górę, tak więc przestałem wierzyć, że transakcja dojdzie do skutku na ustalonych warunkach. Państwo Ciesielczuk okazali się na szczęście osobami dotrzymującymi umowy i 10.02.2007 r. podpisaliśmy umowę / akt notarialny nabycia działki, zapłaciliśmy należną kwotę oraz podatki i staliśmy się właścicielami działki o pow. 2000m2 w Jarnołtowie. Na zdjęciu widok działki w lecie 2008, a wiec rok po zakupie. Owocowe drzewa - grusze i jabłonie są niestety do wycięcia, gdyż koliduja z domem. W lecie 2007 r zanotowaliśmy niezwykły urodzaj gruszek i jabłek , którymi obdarowaliśmy znajomych.

poniedziałek, 7 lipca 2008

Dlaczego nowy dom ??


Pomysł budowy nowego domu kiełkował w mojej głowie od bardzo dawna - od momentu gdy zdałem sobie sprawę jak dalece dom, który zbudowaliśmy z Elżbietą na Berberysowej odbiega od ideału domu w którym chciałbym zamieszkać na starość - lub może na czas kiedy praca zawodowa nie będzie mnie tak zajmowała jak obecnie.
Myślenie o nowym domu, w sytuacji, kiedy mieszkamy w miejscu , z którym tak bardzo jesteśmy związani miało i ma dla mnie znamiona zdrady. Wiem, że ostateczna decyzja o wyprowadzeniu się z Berberysowej będzie dla nas bardzo trudna i wcale nie jestem pewny czy zostanie ostatecznie podjęta . Mieszkanie w domu, który wybudowaliśmy niemal własnymi rękami, który step by step przebudowaliśmy z wersji pierwotnej "zgrzebnej" do obecnej , z której jesteśmy zadowoleni, która ma tyle zalet obiektywnych i emocjonalnych, która sprawia nam tyle zadowolenia , że naprawdę trudno myśleć o przeprowadzce. Zamieszczone zdjęcie jest tego jawnym dowodem , mimo, że nie jestem widoczny na zdjęciu a z pewnością wypowiadałem wówczas sakramentalne " jest bosko". Gdyby jeszcze ten dom pozostał w rodzinie byłoby to może łatwiejsze, ale na taki wariant nie ma co liczyć.
Główne powody mojego myślenia o nowym domu to :
- chęć pozbycia się schodów i zapewnienie łatwej komunikacji między pomieszczeniami - stąd dom parterowy
- bliski kontakt z ogrodem ze wszystkich istotnych pomieszczeń - stąd dom atrialny
- wzajemne przenikanie się domu i ogrodu jako dwóch uzupełniających się przestrzeni, co bardzo podobało mi się w Holandii
- element wodny, który chciałbym mieć przy domu, który nie będzie kiczowatym oczkiem z fontanną i złotymi rybkami, ani basenem, w którym nie będziemy się kąpali - rozwiązania podobne do tych widzianych w Holandi
- zapewnienie bardziej wygodnego goszczenia naszych bliskich, do czego dom na Berberysowej nie jest niestety przygotowany w satysfakcjonujący mnie sposób.
- zapewnienie mi oraz Elżbiecie ( jak będzie miała ochotę) zajęcia w ogrodzie o sporych ale rozsądnych wymiarach na czas kiedy zakończymy aktywność zawodową. Powrót do prostych działań związanych z uprawianiem roślin, dbaniem o wygląd ogrodu, kształtowanie jego wyglądu , to zajęcie , o którym myślę i wierzę w to, że Elżbieta również będzie chciała powrócić do tych zajęć - ma w tym zakresie talent znacznie większy niż ja. Potrzeba nam tyko dużo wolnego czasu !
- większa separacja od sąsiadów, nawet tak przyjaznych i zaprzyjaźnionych jak na Berberysowej.
- wyposażenie w nowoczesne systemy teletechniczne i audiowizualne, które znam zawodowo.
- wygodny wjazd / wyjazd / parkowanie samochodów co jest trudne na Berberysowej.
- brak kolizji zaparkowanych samochodów z rowerami i innymi sprzętami, co niestety jest bardzo kłopotliwe na Berberysowej.

sobota, 5 lipca 2008

Dlaczego będę pisał bloga

Do tej pory czytałem i nadal czytam kilka blogów , które bardzo mi się podobają. Były to np. blogi Oli z jej wypraw turystycznych oraz bardzo ciekawy blog Kasi opisujący rozwój Kaczej Rodziny , w szczególności Ninki i Jasia. Wydaje mi się , że taki rodzaj osobistego pamiętnika jest szczególnie ważny dla autora, gdyż opisując wydarzenia musi mieć czas na refleksję i dystans do tych wydarzeń. Ma też świadomość, że publikując teksty w internecie udostępnia je osobom , które mogą te wydarzenia znać i oceniać podobnie lub odmiennie , oraz osobom, które na podstawie treści bloga będą wyrabiały sobie opinię o autorze. Opisy są z natury subiektywnym przekazem autora , ale aby miały sens muszą być szczere - zgodne z rzeczywisymi odczuciami autora.
Ponieważ postanowiłem zbudować nowy dom chciałbym aby wszystkie wydarzenia z tym zwiazane zostały zapisane i aby moja rodzina, chcąc - niechcąc uczestnicząca w tym przedsięwzięciu, oraz moi znajomi mogli, jak będą mieli ochotę, poznawać te wydarzenia, śledzić opinie i rozwój inwestycji. Być może również czytać go będą inne osoby budujące dom. Mam nadzieję wszyscy czytelnicy, w swoich komentarzach, przekazywać mi będą swoje opinie i rady.
Sądzę, że będzie to ostatnie z dużych przedsięwzięć jakie wykonam w moim życiu, stąd dokumentowanie tego przedsięwzięcia jest dla mnie bardzo ważne.